Do dość radykalnej tezy, mającej rzecz jasna mocno roboczy i po części prowokacyjny charakter, skłoniło mnie kilka spraw. Przede wszystkim wizja szkoły, jaka wyłoniła się podczas prac zespołu „Cyfrowa Przyszłość”, kiedy staraliśmy się zdiagnozować sytuację w zakresie edukacji medialnej i informacyjnej. Efektem była publikacja „Edukacja medialna i informacyjna w Polsce. Raport otwarcia”, a z perspektywy niniejszego wpisu istotna jest m.in. część poświęcona wnioskom z analizy podstawy programowej kształcenia ogólnego. Nie będę streszczał raportu, w dużym skrócie chciałbym zwrócić uwagę na brak głównego, nadrzędnego celu sformułowanego jako cel edukacji medialnej i informacyjnej, brak odpowiedzialnych osób za realizację tej edukacji, rozproszenie treści bez przewodnika/klucza, który pozwalałby się dokładnie zorientować jak edukacja medialna i informacyjna powinna wyglądać, a także nieprzystawalność, niekompatybilność pewnych treści. Krótko mówiąc – edukacja medialna jest, ale przede wszystkim na papierze, bardziej widoczna w niektórych przedmiotach, w innych mniej, bez odrębnego wyeksponowania jej w oddzielnym dokumencie jako spójnej całości, co uniemożliwia jakąkolwiek ewaluację.
Katalog kompetencji medialnych i informacyjnych
Diagnoza sytuacji to jedno. Ten sam zespół, który przygotował raport, zajął się także konstrukcją katalogu kompetencji, które naszym zdaniem są niezbędne w świecie, gdzie komunikacja jest w dużej mierze zapośredniczona przez media i opiera się na konstruowanych przy użyciu medialnych narzędzi komunikatów. W pewnym sensie miała to być propozycja wynikająca ze szkolnej diagnozy – chcieliśmy pokazać, czego w szkole brakuje (chociaż nie zawsze to prawda, na pewno jednak rozproszony i niespójny program edukacji medialnej i informacyjnej, który nie jest traktowany jako całość, ma ogromne wady), a także jakie kompetencje należy rozwijać – czy to w ramach dodatkowych szkolnych zajęć, czy w ramach działalności animatorów kultury, a może nawet w grupach samokształceniowych. Oczywiście, propozycja nie jest ideologicznie neutralna, jak każda propozycja edukacyjna. Zespół wypracował w pewnym sensie swoją wizję świata, opartą na poglądach uczestniczek i uczestników projektu.
Działania kompensacyjne + awangarda medialna = edukacja medialna dla zmiany (?)
Opis szkolnej sytuacji, świadomość braków, informacje o podejmowanych działaniach edukacyjnych w polskiej przestrzeni i przedstawienie rozwiązań z innych krajów, co zrobiliśmy w raporcie – to jedno. Konstrukcja edukacyjnej wizji, przedstawionej w ramach katalogu kompetencji to druga rzecz. Kolejnym działaniem będzie budowanie przez „Cyfrową Przyszłość” materiałów edukacyjnych i w dalszej perspektywie, na bazie dyskusji, rekonstrukcja katalogu, bo nie może być stały w świecie nieustannej zmiany. Pomijając jednak materiały, które powstaną za jakiś czas, zacząłem się zastanawiać, czy diagnozy i edukacyjnego celu – wizji przedstawionej przy wypunktowaniu kompetencji – nie warto połączyć z innymi świeżymi pomysłami. Szybko przyszedł mi do głowy medialab, który poznaję od dwóch lat i tyle też właściwie termin funkcjonuje na polskim gruncie. Być może warto połączyć medialabowe działania – rozumiane w skrócie jako laboratoria medialne, oparte na współpracy uczestników z wykorzystaniem mediów (termin choć bywał opisywany, wciąż nie jest rozumiany jednoznacznie) – z dokonanym opisem rzeczywistości i postulowanym wzorcem edukacyjnym w zakresie posiadanych kompetencji medialnych i informacyjnych. Medialab jako nowa instytucja kultury (jak w przypadku budowanych Medialabu Lublin czy Medialabu Gdańsk), doraźne działanie poświęcone rozwiązywaniu konkretnych problemów (jak w przypadku LublinLabu) czy nieformalna grupa eksperymentująca z mediami może być wykorzystany do realizacji celów edukacji medialnej i informacyjnej.
Edulab – laboratorium lokalnych zastosowań mediów
Nic nie stoi na przeszkodzie by medialaby, które jako instytucje lub spotkania w formule obozowej w dużej mierze skupiają się na konstruowaniu urządzeń, programowaniu itp., funkcjonowały także lub zostały „zaimplementowane” w obszar działań humanistyczno-społecznych, gdzie umiejętności samodzielnego budowania urządzeń, pisania kodu i inne czynności inżynieryjne niekoniecznie muszą być najważniejsze (oczywiście, idealnie byłoby mieć zapewne interdyscyplinarny zespół). Próbowaliśmy tak działać w ramach Medialabu Chrzelice – w ramach warsztatu digitalizacji dziedzictwa, w trakcie Medialabu Lublin, kiedy realizowaliśmy projekt archiwizacji współczesności czy przy LublinLabie, gdzie warsztat edukacyjny wyprodukował grę. W żadnym z tych przykładów zespoły składały się głównie z osób, które potrafiły skorzystać z dostępnych narzędzi zaopatrzonych w wizualne interfejsy (pomijam część budowy mapy w Chrzelicach). W swoim wystąpieniu w trakcie naszej dyskusji Marcin Wilkowski mówił o „digitalizacji społecznej”, w której aspekt techniczny i technologiczny nie jest najważniejszy, nie jest najważniejsza transpozycja na format cyfrowy, liczy się także społeczne działanie, co sam rozumiałem również szeroko, włączając w obręb tak prowadzonej cyfryzacji np. działania związane z archiwizacją współczesności.
Medialabowe doświadczenia związane ze społeczną aktywnością w lokalnej przestrzeni przyczyniły się do pomysłu na „Edulab” realizowany przez Instytut Kultury Miejskiej w Gdańsku w ramach Akademii Orange, który zmierza do końca i opiera się m.in. na zaangażowaniu młodzieży w przedstawienie określonej dzielnicy z ich perspektywy. Dając szansę na dyskusję, subiektywną prezentację, wskazanie problemów związanych z otoczeniem, refleksję na temat tożsamości, dziedzictwa, pozwalając jednocześnie realizować cele związane z edukacją medialną, ale i historyczną, obywatelską. Tym samym medialab może wychodzić poza swoje (patrzę teraz mocno stereotypowo) techno-oblicze i być nawet przestrzenią dla medialnych i technologicznych laików, dając im możliwość wspólnego uczenia się (poza wskazanymi przykładami warto również przyjrzeć się booksprintowi Medialabu Warszawa). Nawet jeśli ideał medialabowy – współpracy równych – nie jest zachowany, pojawiają się szkoleniowcy, którzy wspierają młodych ludzi i kierują częścią ich pracy, wyjście poza szkołę, doświadczenie edukacyjne w zorganizowanej grupie, mającej jednak mocno oddolny charakter, gdzie ma się możliwość decydowania o sporym fragmencie pracy, negocjacji i dialogu z innymi uczestnikami i prowadzącymi, to krok w dobrą stronę. Krok, który przy rozwijaniu podobnych inicjatyw, stworzeniu sieci działaczy wykorzystujących media, pozwoli nie tylko na realizację kilku celów edukacyjnych jednocześnie i uzupełnienie szkolnych braków w zakresie korzystania z technologii informacyjno-komunikacyjnych, ale daje być może szansę na zmianę szkoły w przyszłości.
v. 0.1
C.D.N.
Zdjęcie: Monika Serafin
Ten tekst, autorstwa Grzegorza D. Stunża jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.