Przeczytałem dzisiaj wywiad z minister edukacji Krystyną Szumilas. Zastanawiam się, jak można się jednocześnie unowocześniać i uwsteczniać. Zamiast zostawić nakłady na oświatę na tym samym poziomie i zatrzymać nauczycieli pomimo niżu demograficznego, dając im inne zadania, zmniejszając klasy, oferując bezpłatne zajęcia pozalekcyjne, samorządy będą zwalniać nauczycieli. Nie wiadomo dokładnie gdzie, dokładnie ilu, do tego może jeszcze pomyśli się o dorzuceniu im godzin pracy, bo nie wszyscy przygotowują się tak samo długo do lekcji (Instytut Badań Edukacyjnych zmierzy to i zważy). W tym kontekście wprowadzanie „cyfrowej szkoły” wygląda trochę jak krok oszczędnościowy (jeśli można, czemu nie) i maskujący wstęp do „mechanizacji szkolnictwa”, w którym w przyszłości powiększy się jeszcze klasy, a najlepiej posadzi uczniów przed „cyfrowym nauczycielem”. Nie próbuję lać wody na młyn wydawcom, ale ta szkolna rewolucja, jeśli spojrzy się na całą szkołę i plany co do niej, wygląda jak rozpoczynanie budowy domu od dachu. A tak można postawić w prosty sposób chałupę do góry nogami.
Przeczytałem informacje o stanowisku Instytutu Jagiellońskiego na temat e-podręczników. Zniszczą podobno podręcznikowy rynek. Jeśli niezależny, jak się domyślam, instytut powiela niemal słowo w słowo opinię oburzonych wydawców, którzy zarabiali potężne miliony na drukowanych podręcznikach, dopłatach do nich, częstych zmianach podręczników (laptopy jako prezenty dla nauczycieli nie miały z tym nic wspólnego), to dla mnie ten rynek może padać na pysk. Poza tym mówienie o rynku, konkurencyjności, rywalizacji w kontekście produktu dla edukacji publicznej uważam za bredzenie. Wcale rynku nie potrzeba. Tylko że wytresowano nas w myśleniu, że rejonizacja szkół zła, konkursy na najlepsze szkoły są w porządku, więc i jakoś do zalewu podręcznikami się przyzwyczailiśmy. Obywatel nie ma zdania, obywatel idzie do księgarni z listą tytułów. W świecie, w którym uczniowie mają dostęp do treści w internecie, wystarczy im jeden szkolny e-podręcznik i edukacja w zakresie krytycznej oceny źródeł, dyskutowania, wymiany argumentów oraz edukacja medialna i informacyjna. Żeby na własną rękę i przy pomocy nauczyciela potrafili wyjść poza wąskie ramy jednego podręcznika.
Przeczytałem tekst Dariusza Chętkowskiego „Podręczniki do sądu”. O tym, że wydawcy chcą zaskarżyć ministerialny pomysł, że pewnie i tak przegrają sprawę, a może i do niej nie dojdzie, ale że MEN na wszelki wypadek może spuścić z tonu. Po co miałyby wyjść na wierzch powiązania urzędników, ekspertów, wydawców dotyczące gigantycznego rozrostu rynku podręczników i „dojenia” (przepraszam, chciałem użyć mocniejszego słowa) obywateli, kupujących co roku dzieciom nowe, ciężkie komplety książek? Autor kończy pesymistycznym wnioskiem, że żadnego darmowego e-podręcznika nie będzie. Oby racji nie miał, ale często czytam jego teksty i często do tej pory wiedział, co mówi.
Nigdy nie potrafiłem wyrobić sobie spójnego zdania o szkole. O projekcie „cyfrowej szkoły” również nie potrafię. Z jednej strony rewolucja, ale nadbudowywana na przegniłych fundamentach, które MEN chce jeszcze osłabić, pozbywając się nauczycieli i nie wykorzystując szansy niżu demograficznego. Z drugiej strony próba dostosowania szkoły do wymogów rzeczywistości, tyle że wspominając własną edukację, mogę powiedzieć o samodzielnym, a na pewno pozalekcyjnym uczeniu się życia. Czy pdf lub inny format książki to zmieni, poza tym, że odciąży tornistry? Jeśli reforma przeprowadzona zostanie radykalnie, wraz z likwidacją rynku tam, gdzie go być nie powinno (sam rynek edukacyjny mi nie przeszkadza, ale potrzeba nam przygotowanych do cyfrowego życia nauczycieli, nie stu podręczników do jednego przedmiotu), to jest szansa, że zaczniemy powoli reformować ociężałego molocha. Ale nie mam złudzeń, cyfrowy makijaż nie zmieni systemu, a jeśli nawet to w niewielkim stopniu. Propagandowo ładnie będzie wyglądać, jeśli brudy nie wypłyną na wierzch, ale początek nowej drogi powinien być związany z reformą kształcenia nauczycieli. Na szczęście adepci belferstwa, tak jak i współcześni uczniowie, wychowywali się z komputerami i siecią i choćby przez ich przyzwyczajenia szkolny krajobraz ulega zmianie.

Zdjęcie: License Some rights reserved by flickingerbrad