Świat bez sieci. A przynajmniej bez sieci w Twoim zasięgu. Nie zaczynasz dnia od sprawdzenia serwisów społecznościowych, nie szukasz informacji w Google, nie publikujesz. Do znajomych dzwonisz z telefonu stacjonarnego lub odwiedzasz bez zapowiedzi. Czy ktoś to jeszcze pamięta?
W szkole podstawowej uczyłem się grać na fortepianie. Uczęszczałem do szkoły muzycznej. Pewnego dnia założyłem z kolegami zespół. Wylosowaliśmy, że będę grał na gitarze basowej, do tego miałem śpiewać. Z dziecięcymi decyzjami jest różnie, więc niedługo potem zmienił nam się skład. Ale zanim dołączył do mnie i kolegów gitarzysta, którego kojarzyłem ze szkoły, postanowiłem go lepiej poznać. Ruszyłem do bloku, w którym mieszkał, zadzwoniłem domofonem i zapytałem, czy nie ma ochoty się przejść.
Nie wiem, czy dzisiejsze nastolatki często poznają się jeszcze w podobny sposób. Technologie na pewno nie odebrały możliwości poznawania ludzi w klasie, na wyjazdach i wyjściach i różnego rodzaju spotkaniach. Na pewno jednak, gdybym chciał dzisiaj porozmawiać z kimś mało mi znanym, czy nie zechciałby ze mną pograć, napisałbym do niego wiadomość w serwisie społecznościowym, podrzucając prawdopodobnie jeszcze szkice kawałków, odnośniki do zespołów, które mnie inspirują. Dawniej nie tylko musiałem ruszyć z domu, ale również, chcąc podzielić się muzyką, pożyczyć lub przegrać znajomemu kasetę magnetofonową.
Podczas niejednego wystąpienia konferencyjnego zdarzyło mi się mówić, że aby zmiana myślenia na temat nowych technologii była skuteczna, dinozaury muszą wyginąć. Problem jednak w tym, że śmierć dinozaurów oznacza również koniec pewnego sposobu myślenia. W artykule Leo Mirani zatytułowanym „What it feels like to be the last generation to remember life before the internet” (mniej więcej „Jak to jest być ostatnim pokoleniem pamiętającym życie sprzed internetu”) pojawia się wątek nie tylko pamięci przeszłości, ale zanurzenia w dwóch światach osób, które urodziły się przed 1985 rokiem. Oczywiście, ustalanie sztywnych dat to kwestia umowna. W każdym razie ludzie, którzy nie mieli jako nastolatkowie szybkiego łącza, a tym bardziej smartfonów z internetem LTE, nie tylko pamiętają inny świat techno-społeczny, ale także z innej perspektywy przyglądają się otaczającej rzeczywistości.
Mirani odwołuje się do refleksji Michaela Harrisa i jego książki „The End of Absence”. Dla ludzi, którzy pamiętają erę przedinternetową, świat zmieniał się choćby w kwestii podmiotowości człowieka. Zdaniem Harrisa ludzie zaczęli zamieniać się w liczby. Istotne jest dla nas i buduje często nasze poczucie wartości, jak często zlubiono nasz wpis, ile razy skomentowano, przesłano go dalej. Kiedy budzimy się rano, zamiast skupić się na sobie, planowaniu, myśleniu, siegamy po np. smartfony i sprawdzamy serwisy społecznościowe, pocztę elektroniczną. Jak mówi Harris:
To prawie jakby nasza nieświadomość była rodzajem błędu i nie możemy uwierzyć, że nie byliśmy podłączeni do sieci przez osiem godzin.
Haris, jak opisuje Mirani, chcąc przywołać przedinternetowy świat, zdecydował się na miesięczną absencję w internecie. Mógł to zrobić, ponieważ akurat pisał książkę. Jak sam mówi, dla większości ludzi tak długa przerwa w dostępie do sieci skończyłaby się zapewne utratą pracy.
Dlaczego refleksje o świecie sprzed internetu lub oparte na doświadczenia odłączenia mogą być dla nas istotne? Potrzebujemy zrozumienia młodych ludzi, chcąc z nimi pracować. Potrzebujemy także, żeby młodzi rozumieli swoich nauczycieli, mentorów i starszych współpracowników. Istotne jest również, żeby różne pokolenia próbowały się zrozumieć i szanować pewne przyzwyczajenia, ponieważ bez tego wymiana informacji i porozumienie będą bardzo trudne.
Pisząc to, przebywam w uniwersyteckim hallu, a przy stoliku obok siedzi kandydatka na studia i korzysta ze swojego smartfonu. Co chwilę odrywa mnie od klawiatury dźwięk, wydawany przez komunikator, z którego korzysta. Denerwuje mnie to, może dlatego, że pierwszy telefon komórkowy kupiłem, mając dwadzieścia lat. I w moim dawnym świecie, chociaż trudno tu mówić o uniwersalnych standardach, moi znajomi albo wyciszali dźwięki, albo nie było okazji, żeby je słyszeć, ponieważ nie mieli przy sobie żadnych urządzeń. Spotkanie różnych punktów widzenia może być ogromną wartością, a podłączeni nieustannie do sieci młodzi ludzie mogą się też uczyć, że poza siecią również istnieje świat. I chociaż ostatnio referowałem pomysł, by nie ograniczać im dostępu do sieci, to jednak warto wyraźnie zaznaczyć, że rzeczywistość istnieje także bez nakładek i patrzenie na świat przez ekran smartfonu pozwala zobaczyć nie tyle jedynie zapośredniczoną rzeczywistość, co jeden z wielu jej obrazów. Tyle że obraz ten pamięta coraz mniej ludzi, co ma swoje dobre i złe strony…
Zdjęcie: gds.