Automatyzacja produkcji, robotyzacja niektórych zawodów i rozwój usług związanych z rozszerzoną oraz wirtualną rzeczywistością oraz wykorzystaniem sztucznej inteligencji mogą w najbliższych latach przyczynić się do utraty dotychczasowej pracy przez wielu ludzi. Jakie będą tego konsekwencje edukacyjne? Czy osoby „niezatrudnialne” mogą być aktywne edukacyjnie i kulturalnie i budować kulturę uczestnictwa lub znajdować w inny sposób sens w życiu?
Większość zawodów, które dzisiaj istnieją, może zniknąć w ciągu kilkudziesięciu lat. Sztuczna inteligencja, przewyższając ludzi w coraz większej liczbie zadań, przejmie coraz więcej wykonywanych przez nich prac. Pojawi się prawdopodobnie wiele nowych profesji: na przykład projektanci wirtualnych światów. Ale te zawody będą przypuszczalnie wymagały więcej kreatywności i elastyczności.
Yuval Noah Harari
W artykule „The meaning of life in a world without work” Yuval Noah Harari zastanawia się nad jakością życia osób, które z uwagi na postęp technologiczny, stracą pracę. Co więcej, staną się osobami, które z różnych przyczyn nie będą w stanie podjąć żadnej pracy. Powodów takiego stanu może być wiele – zastosowanie robotów lub botów, większa automatyzacja wytwarzania produktów, rozwój wirtualnej rzeczywistości itd. Osoby, które teraz są taksówkarzami, za kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt lat, być może nie będą potrzebne w obecnej roli. I trudno będzie im zmienić zawód m.in. przez trudności nie do przeskoczenia, jak np. inne potrzeby rynku pracy. Co prawda powstanie wiele nowych profesji, zwłaszcza w obszarze związanym z wirtualną i rozszerzoną rzeczywistością, ale nie każdy będzie w stanie z pracy, która nie ma raczej charakteru twórczego, przejść do zawodu wymagającego kreatywności, znajomości nowoczesnych narzędzi itp. Jest to trudne już teraz, a w przyszłości może być jeszcze bardziej skomplikowane, zwłaszcza dla osób, które nie podnoszą swoich kompetencji medialnych, cyfrowych i informacyjnych. Tu byłby ciekawy moment na dyskusję o relacyjnym i uniwersalnym modelu kompetencji cyfrowych (szeroko rozumianych), ale w niniejszym, kilkuczęściowym tekście ją pominę.
W każdym razie, koniec pracy nie będzie oznaczał końca sensu, ponieważ sens generowany jest raczej przez wyobrażanie niż przez pracę.
Yuval Noah Harari
Nie zgadzam się do końca z Hararim, że osoby wykonujące np. prace fizyczne, nie znajdą ich odpowiedników – wymagających np. niewielkiego skupienia, bazujących na powtarzalności prostych czynności – w świecie wirtualnym lub z użyciem narzędzi rozszerzonej rzeczywistości. Niekoniecznie musi być tak, że „niezatrudnialni” zupełnie nie odnajdą się w cyfrowym świecie. Dzisiejsze gry komputerowe pokazują, że można zdobywać np. punkty doświadczenia przez powtarzanie prostych działań, możliwe zatem, że osoby „wykuwające” wirtualne produkty całymi dniami przez klikanie przed ekranem lub nadzorujące boty, które to robią, również znajdą zajęcia (na jak długo, przy postępującym rozwoju sztucznej inteligencji – nie mam pojęcia, ale zakładam, że to możliwe, poza tym pojawi się zapewne wiele innych możliwości pracy, a może już post-pracy w wirtualnych światach). I właśnie do gier odwołuje się Harari, wskazując przykłady masowego zaangażowania w wirtualną rzeczywistość wielu osób już od dawna. Zdaniem autora takimi grami są np. religie, a kapłani lub uczeni w piśmie itp. niektórych z nich są przykładami osób, które nie pracują, a ich życie wciąż ma sens i mogą je oceniać jako szczęśliwe. Można zatem dla osób, które nie będą potrafiły znaleźć pracy w nowej technologicznej rzeczywistości, zaprojektować obszary znajdowania sensu. Mogłoby to być angażowanie w gry lub inny rodzaj sieciowej aktywności, ale wymaga to również zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych. Potrzebny byłby zatem system wsparcia w rodzaju dochodu podstawowego (nie chcę zaczynać dyskusji między, powiedzmy, (neo)liberalnym a bardziej socjalnym podejściem do kwestii zdobywania środków na życie. Zakładam na moment, że sytuacja może być taka, jak opisuje Harari, czyli część osób nie będzie w stanie pracować w nowych realiach i trzeba będzie ich wspierać). Mielibyśmy zatem sporą grupę ludzi, która ma dostęp do sieci, może nawet nowych technologii pozwalających np. na korzystanie z VR i AR o zaspokojonych podstawowych życiowych potrzebach. Pytanie – czy zostawić ich samych sobie, czy zaproponować im coś, co sprawi, że życie będzie miało dla nich większy sens niż np. trollowanie lub wylewanie złości w komentarzach pod tekstami dotyczącymi bieżącej polityki (rysuję tu tylko ciemny obszar potencjalnej aktywności, nie musiałoby to przecież aż tak czarno wyglądać)?
Pomysł na znajdowanie sensu w życiu przez granie w wirtualnej rzeczywistości dotyczy, oczywiście, nie tylko religii, ale również świeckich ideologii i stylów życia. (…) A co z prawdą? Co z rzeczywistością? Czy naprawdę chcemy żyć w świecie, w którym miliardy ludzi są zanurzone w fantazjach, dążąc do wyobrażonych celów i poddając się wyimaginowanym prawom? Podoba nam się to, czy nie, to jest świat, w którym żyjemy już od tysięcy lat.
Yuval Noah Harari
Jakie znaczenie dla edukacji kulturalnej korzystającej z nowych technologii będą miały zmiany na rynku pracy? Dla pedagogów, animatorów, instytucji edukacyjnych? Ewentualna propozycja nie powinna być obowiązkowa i nie chodziłoby o kontrolowanie ludzi i np. łagodzenie ich rewolucyjnych zapędów lub angażowania się w polityczną aktywność z nudów. To oczywiście możliwe i na przykładzie serwisów społecznościowych widać, że można angażować miliony ludzi w aktywności, które mogą być przydatne jednostkom, ale poświęcany przez nich czas służy określonym podmiotom, zarabiającym na reklamie i przekuwającym interakcje międzyludzkie na pieniądze. Chodziłoby raczej o prowadzenie działań pedagogicznych, animacyjnych, budowanie kompetencji pozwalających na zaangażowanie, twórcze działania, wspólne organizowanie się z różnych powodów i budowanie w ten sposób kultury uczestnictwa. Może warto byłoby wrócić do luźno szkicowanego przeze mnie jakieś dziesięć lat temu pomysłu sieciowego street workingu – wspominał o nim dawno, dawno temu Mirosław Filiciak, odwołując się do wystąpienia prof. Tomasza Szkudlarka, który mówiąc o edukacji medialnej, odwołał się do mojego konceptu. Podpowiedzi i inspiracji można szukać na pewno w nowatorskich pomysłach na funkcjonowanie instytucji kultury, np. muzeów. I stosunku muzealników do nowości, a ten bywa różny, jeśli chodzi o korzystanie z technologii. Od zupełnej rezygnacji z cyfrowych „gadżetów”, po pomysły na angażowanie najnowszych rozwiązań VR i AR. I tym zajmę się w kolejnej części.
Grafika: EFF Photos CC-BY.
Wpis zrealizowano w ramach stypendium z budżetu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.