Niedawno zająłem się kwestią skutków zmian na rynku pracy, powodowanych rozwojem technologii, m.in. dla edukacji kulturalnej. Czy instytucje kultury i osoby prowadzące działalność edukacyjną powinny sięgać po coraz nowsze rozwiązania technologiczne? Czy np. muzea powinny skupić się na nowych środkach przekazu, czy zrezygnować z mediów? A może odpowiedź nie powinna być jednoznaczna?
Być może w najbliższej przyszłości będzie tak, jak opisywał Yuval Noah Harari, do którego odwoływałem się w tekście „Sztuczna inteligencja, przyszłość pracy i sens życia w wirtualnych światach (Media w edukacji przyszłości #1)”. Nie do końca się z nim zgadzałem. Być może nie potrzebujemy technologiczno-społecznego przewrotu, żeby wirtualne rzeczywistości (w postaci gier, serwisów społecznościowych lub kulturalnego zaangażowania) zyskiwały coraz większą popularność. Oczywiście wirtualność jest raczej terminem roboczym, nie oznacza oderwania od namacalnego świata, ale opisuje zanurzenie w rzeczywistości generowanej cyfrowo, która może być, oczywiście, połączona z niezapośredniczonym, fizycznym światem. Nie musi również oznaczać pełnego zanurzenia. Muzea i inne instytucje o profilu edukacyjnym będą coraz częściej stawać przed wyborem – czy odbiorcom wystarczą fizyczne artefakty, czy powinniśmy promować się w internecie, jeśli tak, to czy tylko informować o instytucji, a może prezentować zasoby i tworzyć w sieci alternatywną ścieżkę korzystania z muzeum i wreszcie – czy przeplatać działalność mediami i różnorodnymi interaktywnymi stanowiskami oraz wirtualną rzeczywistością (VR) lub rozszerzoną rzeczywistością (AR) na różnych poziomach. Budowanie medialnej strategii na pewno jednak nie wystarczy. Formy przekazu, narzędzia i gadżety to jeszcze nie wszystko.
W „Museum Next” przeczytałem ostatnio rozmowę z Niną Simon, dyrektor wykonawczą Santa Cruz Museum of Art and History, autorką książki „The Participatory Museum” i wydanej niedawno „The Art of Relevance”. Simon zwraca uwagę na potrzebę otwierania się na różnych odbiorców, wychodząc z założenia, że określanie z góry potrzeb różnych osób jest nie w porządku. Jej zdaniem, zamiast mówić, że ktoś potrzebuje kultury, powinniśmy myśleć, że np. odwiedzający muzea już mają jakąś kulturę. I może to być klucz do dotarcia do różnych osób. Sięga po przykład związany z rozwojem technologii – jeśli np. gracze w Pokemon Go szukają pokemonów w muzeum, warto otworzyć dla nich drzwi. Pytanie, czy po otwarciu muzeum będzie w stanie znaleźć coś, co pozwoli na łączność z graczami, na zaproponowanie im nowych znaczeń. Jeśli wejdą tylko, by zdobyć punkty i zaraz potem wyjdą, muzeum nie będzie miało żadnej korzyści. Podobnie gracze. Nic więcej poza aspektami związanymi z grą. Według Simon przykład Pokemon Go pokazuje jednak, że nowości dają szansę na to, by określone grupy osób trafiły do muzeum. I zadaje pytanie – jeśli np. istotne są dla muzeum kobiety, które przychodzą do muzealnej kawiarni, dlaczego nie mieliby się liczyć także gracze? Jak jednak wskazałem wcześniej, zwróciła uwagę, że bez wysiłku ze strony muzeum, instytucja będzie tylko częścią gry i nie wniesie do życia graczy niczego nowego. Potrzeba zatem nowych sposobów przyciągania odbiorców, a może użytkowników kultury, współtwórców kulturalnych miejsc. Niekoniecznie muszą to być sposoby cyfrowe, ale być może odwołujące się np. do popkulturowych potrzeb (młodych) ludzi lub związanych z ich przynależnością etniczną, religijną itp.
Poniżej zamieszczam wykład Niny Simon, który odbył się w maju 2017. w ramach TedX Palo Alto. Simon rozważa w nim m.in., jak włączyć ludzi w „kulturalny obieg” działania instytucji i jakie bariery utrudniają partycypację kulturalną i funkcjonowanie muzeum jako centrum kultury. Jej, dyrektorce muzeum, udało się przyciągnąć społeczność lokalną do swojej instytucji, o której istnieniu większość mieszkańców jeszcze niedawno nie wiedziała. Zdaniem Simon w procesie zachęcania ludzi do aktywności w i wokół muzeum istotne jest nadawanie znaczeń. A to w świecie, w którym komunikacja i spędzanie czasu opiera się coraz częściej o cyfrowe media, ważne jest także zdaniem Hahariego, przywołanego na początku tekstu.
W kontekście pomysłów Niny Simon i moich rozważań warto zerknąć także do pierwszego odcinka „Cyfrowego Vloga Kulturalnego” pod szyldem KulturLabu.
Korekta i redakcja językowa: Justyna Zborowska-Stunża.
Wpis zrealizowano w ramach stypendium z budżetu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.