Komunikacja zapośredniczona przez media to już zwykła codzienność, zwłaszcza dla młodych ludzi. Wciąż jednak wiele osób ocenia ten sposób kontaktu negatywnie, nie rozumiejąc, że kontakty cyfrowe, rówieśnicze i nie tylko, nie są gorsze od bezpośredniej rozmowy. Są inne. I do tej inności musimy się przyzwyczaić.
Podstawą naszej komunikacji jest mowa. Nie będę próbował teraz przygotować wykładu o roli mowy ludzkiej w rozwoju ludzkości. Rozmawiamy ze sobą od tysięcy lat i opowieści, dyskusje od zawsze były istotne w podtrzymywaniu naszych relacji, tworzyły społeczności itd. Obecnie młodzi ludzie coraz częściej komunikują się ze sobą za pomocą podręcznych urządzeń. Pamiętacie liściki rzucane w szkolnej klasie na zwiniętych lub złożonych kartkach papieru? To przeszłość. Dzisiaj wystarczą komunikatory. Nie tylko wystarczą, ale pozwalają na szybszy kontakt i zdecydowanie większą ekspresję dzięki symbolom, które można użyć w komunikacji. Młodzi wysyłają zdjęcia, czasami opatrzone komentarzem, memy, emoji, gify, które wycięte z filmów i seriali pozwalają wyrazić niemal wszystko, dzięki dołączonej wyszukiwarce. Czy fakt używania wizualnych komunikatów sprawia, że komunikacja jest bardziej uboga niż przy rozmowie twarzą w twarz? Ostrożnie powiem, że nie wydaje mi się. Kontakty rówieśnicze często odwołują się do popkultury, a komunikacja za pomocą smartfonów pozwala im na to dzisiaj w sposób, o którym dawniej można było tylko pomarzyć. Czy nie jest to przypadkiem krok w stronę ogłupiania młodych ludzi? A czy pismo rzeczywiście zabiło zdolność pamiętania?
Można mówić o pewnej zmianie nawyków, praktyk, wykorzystywanych symboli, ale na pewno nie o coraz uboższej komunikacji. Oczywiście, może to powodować trudność, kiedy uczeń lub uczennica staje przed nauczycielem lub nauczycielką i przy tablicy odpowiada na zadane pytania. Przyzwyczajenie do komunikatora i rzadsze werbalne wyrażanie swoich myśli przez uczniów i uczennice może komplikować podobne sytuacje. Postawmy jednak sprawę jasno – to nie młodzi i ich nawyki komunikowania są dziwne i nie przystają do rzeczywistości. To pruski model kształcenia, który przez lata stał się nawet karykaturą pierwowzoru, nie ma łączności z młodymi ludźmi. Opresyjny charakter szkoły, która zakazuje, wymusza i już bez kar cielesnych, ale z szerokim wachlarzem psychicznej przemocy, wzmacnianej ukrytym programem, terroryzuje obecnie młodych ludzi, niewiele ma wspólnego z przyjazną atmosferą, w której każdy chce się uczyć. Sytuacja staje się trudniejsza i dla nauczycielek i dla uczennic, jeśli weźmiemy pod uwagę powszechny dostęp do internetu, treści cyfrowych i możliwość korzystania z nich przez nastolatki za pomocą prywatnych urządzeń.
Uczniowie i uczennice nie rozumieją, czemu nie mieliby w szkole korzystać ze swoich urządzeń – przecież nawet będąc fizycznie w jednym miejscu ze znajomymi, korzystają ze swoich sprzętów i potrafią być ze sobą w świecie fizycznym i tym zapośredniczonym medialnie (będę o tym pisał jeszcze w części poświęconej czasowi ekranowemu). Nauczyciele nie wiedzą co robić, ponieważ nikt ich nie przygotowuje do wykorzystywania mobilnych narzędzi (i to pomimo prób w rodzaju wydawania poradników na ten temat, co zapoczątkowali już lata temu Lechosław Hojnacki i Marcin Polak), w dodatku nowe urządzenia i sposoby ich wykorzystywania budują rzeczywistość komunikowania, która również ma swój ukryty program i bazuje na odmiennym modelu komunikacyjnym – pozwala na korzystanie z różnych informacji jednocześnie, nawiązywanie komunikacji z wieloma osobami równocześnie i poziomą komunikację. Nie jest to pochwała wielozadaniowości/multitaskingu, ale zwrócenie uwagi, że trudność skupienia się na czterdziestopięciominutowej lekcji lub dziewięćdziesięciominutowym wykładzie może wynikać nie tylko ze znudzenia i chęci korzystania z sieciowej rozrywki. Przede wszystkim – z innych przyzwyczajeń związanych z kontaktami, wymianą informacji, dostępem do nich, dzielenia się nimi. W tym kontekście zakazywanie używania urządzeń mobilnych, udawanie, że ich nie ma i zaniechanie prób ich wykorzystania w systemie edukacyjnym oraz tworzenie tzw. stref wolnych od mediów lub komórek – to działania, które tworzą kultury edukacyjnej, cyfrowej ciszy.
Wpis zrealizowano w ramach stypendium z budżetu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.