Często dorosłym wydaje się, że skoro młodzi korzystają z „komórek” przez wiele godzin dziennie, proponowanie im czegokolwiek, co wykracza poza cyfrową aktywność, nie ma sensu.
Można być zatem zdziwionym, kiedy okazuje się, że dzieci i młodzież dobrze się bawią bez telefonu, albo gdy na innym zdjęciu ze wspomnianego Rijksmuseum widać nastolatki wpatrzone… w jeden z obrazów. Łatwo jednak o pomyłkę. Znowu chodzi o nastawienie i próbę zrozumienia techno-rówieśniczego kontekstu. Nie wystarczy, jeśli zaproponujemy młodym zabawy, które znamy z naszej młodości i które nie wymagały kontaktu z mediami. Nie wystarczy, jeśli powiemy im – odłóżcie telefony, teraz pojedziemy do lasu. Chodzi raczej o pewną swobodę – spróbujmy ich zainteresować, bez względu na to, czy będą mieli pod ręką swoje mobilne sprzęty. Mogą przecież dzięki nim notować, robić zdjęcia, dzielić się ze światem, co akurat robią, a podczas wycieczki do lasu katalogować napotkane rośliny, zwierzęta czy grzyby. Zainteresowanie pozacyfrową rzeczywistością nie musi oznaczać zakazu korzystania z telefonów. W tym kontekście próby udowadniania, że odstawiając na kilka dni czy kilka tygodni media mobilne poczujemy się lepiej, nie mają najmniejszego sensu.
Nie chodzi o to, by minimalizować czas spędzany z użyciem mediów, ale by korzystać z nich kreatywnie, celowo, nawet jeśli czasami jest to pozornie nudne klikanie i przeglądanie wiadomości w serwisie społecznościowym. Wyjście poza media cyfrowe jest, paradoksalnie, możliwe… z ich użyciem. Potrzeby dzisiejszych młodych ludzi są inne w zakresie form działania, rozrywki, kontaktów z innymi i prezentowania siebie niż dorosłych, którzy byli nastolatkami dwadzieścia, trzydzieści czy czterdzieści lat temu. Nawet moje studentki i studenci pierwszego roku dziwią się czasami praktykom medialnym ludzi młodszych od nich o zaledwie pięć lat. Trudno zatem oczekiwać, że nasze sprawdzone sposoby, które pamiętamy, albo które stosowaliśmy przez lata i które nie wymagały cyfrowych mediów, będą cały czas tak samo interesujące dla naszych edukacyjnych odbiorców lub współpracowników (akcentuję tutaj możliwość odejścia od hierarchicznej komunikacji, która dominuje w naszym systemie edukacyjnym i edukacyjnych przyzwyczajeniach nauczania raczej niż wspólnego uczenia się). Być może szansą na spotkanie różnych doświadczeń będzie rozszerzona rzeczywistość, ale wymagałoby to jednak przygotowywania się, a i sama technologia jest jeszcze świeża i w pewnym sensie raczkująca. Trudno przewidzieć, jak będzie postępować jej rozwój i jakie zaoferuje możliwości edukacyjnego wykorzystania.
Wpis zrealizowano w ramach stypendium z budżetu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.