Kontakty z młodymi osobami mogą być coraz trudniejsze dla osób starszych i w średnim wieku. Nowe kanały komunikowania i mody związane z korzystaniem z nich mogą utrudniać wymianę informacji.
Sonia Livingstone w książce „The Class: Living and Learning in the Digital Age”, napisanej wspólnie z Julianem Sefton-Green, wspominała o trudnościach komunikowania pomiędzy pewną nauczycielką a uczniami. Nauczycielka chciała komunikacji mailowej – ona rozsyła wiadomości, uczniowie odpisują. Najlepiej, żeby ich odpowiedzi tylko potwierdzały przyjęcie do wiadomości, co zarządziła. Uczniowie woleli grupę na FB, gdzie mogli dzielić się spostrzeżeniami i wymieniać pomysły. W proteście przeciwko narzucaniu komunikacji mailowej, nie zaprosili nauczycieli do grupy. Nie potrzebowali kogoś, kto będzie im mówił, o czym i jak mają rozmawiać.
Studentki i studenci od czasu do czasu kontaktują się ze mną. Najczęściej wówczas, kiedy mają przesłać pracę zaliczeniową lub mają wątpliwości odnośnie zaliczenia. Na początku zajęć podaję im najczęściej swój adres mailowy, a jeśli tego nie robię, jest on i tak dostępny na stronie uczelni i w sylabusie zajęć. Coraz rzadziej jednak otrzymuję ewentualne zapytania mailowo. Studenci o różnych sprawach piszą do mnie, korzystając z Messengera Facebooka. Nie tylko nie próbują pisać maili, ale uważają, że Facebook to zwyczajny kanał komunikowania i sprawdzi się o dowolnej porze doby. Dziwią się zatem później, że nie odpowiadam (robię to na FB tylko w wyjątkowych przypadkach, ponieważ do kontaktów z grupami ćwiczeniowymi tworzę najczęściej grupy dyskusyjne na FB, ale niektórzy i niektóre domagają się przez Messengera… dodania do grupy właśnie). I mówią mi o tym, albo podczas zajęć, albo piszą kolejne wiadomości lub, jak niedawno, piszą w grupie dyskusyjnej, że mam sprawdzić folder „Inne” na FB, ponieważ właśnie do mnie napisali.
Nie chciałbym się zbyt długo tłumaczyć, że w skrzynce pocztowej łatwiej mi wyszukiwać wiadomości, załączniki, wątki, w których rozmawialiśmy. Zresztą jest coraz trudniej i dostrzegło to już wiele moich koleżanek i kolegów akademików. Studenci i studentki nie wpisują tematu wiadomości, nie wpisują treści, dołączają załącznik bez jasnego tytułu, a w nim – jeśli to np. plik tekstowy – nie podpisują się. Kiedyś sądziłem, że to niechlujstwo, dzisiaj wiem, że to przyzwyczajenie z serwisu społecznościowego. Tam nie trzeba się podpisywać, nasze nazwisko i zdjęcie pokaże się adresatowi. Zadaniem było przesłanie pliku, po cóż więc o nim rozmawiać itd. I jeśli podać studentom i studentkom dokładne wytyczne – jaki temat, co w treści, jak sformatowany załącznik – większość z nich radzi sobie z wysyłaniem maili. Najlepiej, jeśli wiedzą, że od wyszukania ich pracy zależy ocena zaliczeniowa i w ogóle jej otrzymanie.
Najsmutniejsze, że do folderu „Inne”, wpadają także wiadomości przyjemne – np. podziękowanie za ciekawe zajęcia. I to przefiltrowane przez FB, tak że nie pojawiają się po prostu na liście wiadomości, ale giną gdzieś w filtrowanym folderze. Warto zatem do Messengera zaglądać, bo podobnie jak grupy na FB umożliwiły mi kontakt ze student(k)ami, którzy i które nie chcieli korzystać z forum na platformie Moodle, tak Messenger pozwala na szybki kontakt i jest bardziej prawdziwy, szczery – trudno mi o określenie – niż maile, których młodzi pisać już nie potrafią. O ile trzydziestolatkowie, jak ja, są w stanie bieżąco korzystać z Facebooka, to co będzie, jeśli co kilka lat będzie się zmieniać główna platforma komunikowania? To jeszcze nie wszystko. Istotne jest, jak się rozmawia. Już teraz w grupie FB muszę w komentarzach korzystać często z gifów, które mówią student(k)om więcej niż tekstowe wyjaśnienia lub kilka emotikonek z mojego ograniczonego zestawu…
Wpis zrealizowano w ramach stypendium z budżetu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.