Podczas pokazu kilkakrotnie niezbędne okazało się czyszczenie elementów drukujących. Jeden z wydruków – figura człowieka – nie udał się, przerwaniu uległa substancja wypluwana przez głowicę. Ostatecznie urządzenie zawiesiło się. Ale miałem możliwość zobaczyć, jak wygląda drukowanie trójwymiarowe polegające na natryskiwaniu. Do tej pory widziałem w sieci tylko filmy z wyrzynania figur z odpowiednich materiałów. Urządzenie kosztujące tyle co średniej klasy komputer domowy pozwala na eksperymenty i twórczą zabawę. Zapewne w ciągu kilku lat nie tylko powstaną lepsze urządzenia, które dadzą możliwość drukowania bardziej skomplikowanych wytworów, ale również obniży się koszt. A baza wiedzy tworzona m.in. przez drukarzy opierających swoje działania na otwartym oprogramowaniu, jak Maciej , na pewno się powiększy. W trakcie pokazu czułem się jak zapewne czuł się ktoś, komu pokazywano trzydzieści lat temu komputer osobisty z wizualnym interfejsem. Toporne to jeszcze, trudne w obsłudze, powolne. Ale potencjał – szczerze mówiąc nie potrafię sobie teraz wyobrazić, jakie zmiany może spowodować trójwymiarowe drukowanie. Marzeniami wybiegam w przyszłość i drukuję sobie śniadanie, chwilowo zapominając, z czego mogłoby ono być drukowane, bo chyba prościej ugotować jajka niż je drukować.
Zdjęcia: gds CC-BY-SA 3.0
Ten tekst, autorstwa Grzegorza D. Stunża jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.