Media w życiu ucznia czy studenta spełniają ogromną rolę nie tylko dlatego, że można się oderwać od nauki na pół godziny, kiedy ogląda się nowy odcinek ulubionego serialu. W erze ekspansji technologicznej, gdzie już telefony starszych generacji potrafiły czytać pliki pdf, rozszerza się możliwość korzystania z e-booków i źródeł niematerialnych.
Adrian Czapla
Można by pomyśleć, że to cudowne, te wszystkie drzewa, które chronimy, kręgosłup który nie musi dźwigać w plecaku zestawu podręczników, po prostu same zalety. Aczkolwiek, zamiast samych zalet napotykamy na coraz więcej problemów. Pierwszy z nich to skąd legalnie pobierać zasoby multimedialnej wiedzy? Można legalnie zakupić lub wypożyczyć egzemplarz na jednym z wielu popularnych serwisów do tego służących, ale powiedzmy sobie szczerze, czy wydamy pieniądze na książkę, co do której nie mamy pewności, że ją przeczytamy? Często w takich chwilach sięgamy po portale, które oferują zasoby za darmo, ale czy jest to legalne? Czy jest to zgodne z naszymi przekonaniami i jakie mogą być tego konsekwencje? Pobieranie czegokolwiek na własny użytek nie jest przestępstwem, dopiero rozpowszechnianie takiej kopii jest nielegalne, więc nie ma czym się martwić, ale czy na pewno?
Studiowanie nie jest jednym z najtańszych hobby, wielu z nas samemu się utrzymuje, walczy z głodem i wysysającym portfel weekendem, więc szukanie oszczędności przez pobieranie egzemplarzy książek, może być bardzo kuszące. W takim razie załóżmy, że możemy żyć w spokoju ducha z pobraną z Internetu książką, okazało się nawet, iż dana książka rzeczywiście nam się przyda, ale nadchodzi dzień, gdy przychodzimy na zajęcia z wykładowcą, który (tak się składa) jest autorem danej książki. Przypadki takie nie są rzadkością, wydawnictwa uniwersyteckie prężnie wydają kolejne nakłady dzieł swoich profesorów. Konfrontacja z twórcą, kiedy pod ręką ma się pobrany egzemplarz, może być rzeczywiście nieciekawa.
Każdy wykładowca poleca masę książek i by wykupić chociaż jedną trzecią, potrzeba by było pięć stypendiów rektora. Pytanie, ile rzeczywiście będziemy używać danej książki? I czy dana książka nie jest nam polecana tylko dlatego, że w wydawnictwie panuje nepotyzm i ktoś na tym zyska? Czy te wszystkie zniżki, które dostajemy, rzeczywiście zmniejszą koszty naszej edukacji? Po dłuższej analizie finansowej opartej na kilku już latach studiów, mogę powiedzieć tylko, że jeśli nie przeszkadza nikomu czytanie z ekranu monitora czy innego urządzenia, dopóki pobrane książki poszerzają wasza wiedzę, nie są ani nielegalne, ani nie na miejscu. Książki cyfrowe są mobilniejsze, lepiej dostępne i ekonomiczniejsze. Poza tym, jeśli naprawdę dana pozycja spełni nasze wymagania i będzie nam służyła, można zawsze kupić jej kartkowaną wersję.
Foto: License Some rights reserved by vancouverfilmschool