Wydarzenia związane z reformą Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa przyciągnęły uwagę młodych ludzi. O tym, że zainteresowali się tematem w sieci, ale również wyszli protestować na ulicę, wiemy dzięki danym z serwisów społecznościowych.
Jak podaje serwis politykawsieci.pl w analizie na temat protestów dotyczących Sądu Najwyższego, zmieniła się aktywność młodych ludzi w internecie. Autor artykułu przekonuje, że dane z Instagramu, który można określić jako „faktyczny barometr nastrojów młodych wyborców z dużych i średnich ośrodków miejskich” pozwalają stwierdzić, że aktywność młodych znacząco wzrosła.
1. Duża aktywność młodych ludzi nie widziana od czasów #czarnegoprotestu
2. Możemy mówić, że w sieci rodzi się moda na protestowanie przeciw rządowi w grupie wiekowej 16-30.
3. Protestowanie przez rządowi #PiS nie jest juz „obciachem”
Z wyjątkiem #czarnego protestu takich zachowań od 2015r wymierzonych w #PiS nie było widać w mediach społecznościowych.
politykawsieci.pl
Protestowanie zyskuje na popularności – wystarczy przejrzeć hashtagi w Instagramie, co proponuje admin serwisu politykawsieci.pl: #demokracja i #wolność. Autor analizy zwraca uwagę, że istotny dla przyciągania młodych do protestów może być brak odwołań do określonej partii – nie wyrażają zatem protestami swojej partyjnej przynależności czy sympatii, ale identyfikują się z protestem w określonej sprawie. Istotna jest również według politykawsieci.pl różnorodność – widoczny jest wzrost aktywności wokół różnych profili sieciowych i akcji promujących protesty (zachęcam do przejrzenia wykresów prezentowanych w analizie).
Zdjęcia opatrzone tagami, udział w akcjach facebookowych związanych z protestem, komentarze, zlubienia i przesyłanie dalej wpisów na temat protestu to jedno. Można przecież być sceptycznym i powiedzieć – w porządku, trochę zdjęć, mogą być przecież pozowane, ludzie mogli wpaść na chwilę dla „słit foci” i selfie, część popierała publikując posty i zdjęcia z domu lub innego miejsca z dala od protestu. Do tego „poklikali” na Instagramie i Facebooku. Jednak dowodów na zaangażowanie młodych dostarcza jeszcze inna aplikacja mobilna używana głównie przez młode osoby. Zgadliście, chodzi o Snapchat. Twórcy aplikacji kilka tygodni temu udostępnili nową funkcję – mapę, która pozwala sprawdzać, czy w pobliżu nie ma znajomych, ale również z jakim natężeniem użytkownicy apki dostępni są w określonym miejscu. Na mapie widoczne jest to w postaci natężenia kolorów – im mocniejsze kolory, tym więcej osób w określonym miejscu. Co więcej, zainstalowałem dzisiaj Snapchat (porzucony przeze mnie rok temu), żeby sprawdzić działanie mapy i w ustawieniach istnieje opcja „ducha”, która pozwala na niewyświetlanie naszego położenia. Nie jestem pewien, czy dobrze rozumiem, ale mogłoby to oznaczać, że w danym miejscu może być jeszcze więcej użytkowników, niż pokazuje mapa (chyba że nie pokazuje bezpośrednio, gdzieś jesteśmy, ale same dane o pobycie zlicza z informacjami o innych osobach).
Na udział młodych w protestach, wnioskując na bazie snapchatowej mapy, zwrócił uwagę na Facebooku Jakub Szestowicki, a także m.in. TVN24 wskazując na relacje dziennikarek, które odwoływały się do mapy w aplikacji. O tym, jak działa mapa, przeczytacie m.in. w serwisie Spider’s Web.
Co to oznacza dla pedagogów, nauczycieli, animatorów (pedagożek, nauczycielek, animatorek)? Okazuje się, że aplikacje mobilne i serwisy społecznościowe mogą być wykorzystywane przez młodych nie tylko do rozrywki (nic nowego, ale nie występowało dotąd na masową skalę), ale być narzędziami informowania o swoich poglądach, przekonaniach i zaangażowaniu w istotne sprawy – polityczne, obywatelskie (mogły być i wcześniej, ale wcześniej młodzi, którzy teraz ruszyli protestować, nie angażowali się tak mocno w protesty). Młodzi odważyli się nie tylko oznaczać swoją obecność na wydarzeniach kulturalnych, imprezach, wycieczkach itp. Pokazują z użyciem hashtagów swoją aktywność związaną z istotnymi dla nich sprawami, a używając aplikacji wykorzystywanych do komunikacji z rówieśnikami, budują swoj sieciową tożsamość oraz swoje internetowe wizytówki. Pozwalając przy okazji na gromadzenie danych, które umożliwiają obserwowanie ich zaangażowania w niezapośredniczonym medialnie świecie.
Dla mnie to istotny sygnał, że trzeba mocno walczyć z tworzeniem sztucznych podziałów na #online i #offline. Korzystanie z aplikacji nie musi oznaczać oderwania od życia, co często zarzuca się młodym i przez co krytykuje się urządzenia mobilne i aplikacje społecznościowe. Sam wielokrotnie zwracałem uwagę, że młodzi potrafią skupić się głównie na rozrywce przez smartfony, potwierdzały to badania i chociaż publikują często, to treści te mogą być głównie informowaniem o sobie, a nie efektem twórczych działań. Jak pokazuje raport „Nastolatki 3.0” najbardziej popularne wśród młodych jest publikowanie własnych zdjęć i filmów w serwisach społecznościowych – robi tak 79,3% badanych. Daje to ogromne pole do działania i wykorzystania mediów mobilnych już nie tylko w edukacji do twórczości i w ramach edukacji kulturalnej, ale również edukacji obywatelskiej i promowania kultury uczestnictwa. Młodzi chcą nie tylko mówić o sobie, ale również o tym, co ich dotyczy i co może zaważyć na ich przyszłości. I w tym celu potrafią wyjść z domu, nie rezygnując jednak z korzystania ze swoich przenośnych „banków pamięci”. Określenie to opisuje tylko część zastosowań, bo przecież w swoich smartfonach mają również pod ręką przyjaciół, znajomych itp. Mogą zatem być w rówieśniczej rzeczywistości i protestować wspólnie ze znajomymi, informując się o swoich działaniach i wspierając nawzajem oraz promując określone postawy.
Korekta i redakcja językowa: Justyna Zborowska-Stunża.
Wpis zrealizowano w ramach stypendium z budżetu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.