Kilka dni temu profesor Henry Jenkins opublikował wywiad z Antero Garcią, zatytułowany „Nauczyciele, nastolatki i technologie mobilne”. Przeczytałem go z zapartym tchem, w oczekiwaniu na książkę Garcii poświęconą poruszanym w rozmowie tematom, przedstawianym przez autora na przykładzie szkoły średniej w Los Angeles.
Książka ukaże się w listopadzie, ale dzięki rozmowie Henry’ego Jenkinsa z Antero Garcią (do czasu napisania tekstu przeczytałem dwie z przynajmniej trzech części rozmowy, tu odwołuję się głównie do części drugiej) można już dziś poznać część pomysłów, jakie badacz, który osiem lat pracował jako nauczyciel, przedstawia na temat korzystania ze smartfonów w szkole. Dla refleksji i praktyki korzystania z mobilnych sprzętów w edukacji formalnej istotnych wydaje mi się kilka kwestii, akcentowanych przez autora oczekiwanej książki (jeśli nie zaznaczam, że piszę od siebie, referuję pomysły Antero Garcii), które przedstawiam w nazwanych przeze mnie punktach.
1. Rozumienie czasu przez uczniów i nauczycieli
Obie strony edukacyjnego procesu inaczej rozumieją czas. Perspektywa nauczycielska, osoby dorosłej, to wykorzystanie całej lekcji na działania związane z realizowanym programem zajęć. Uczniowie powinni pracować nad tym, co zlecił im nauczyciel. Nawet jeśli jest to praca z wykorzystaniem nowych technologii. Nie ma zatem miejsca – jak pisałem w ostatnim artykule, postulując umożliwienie uczniom dostępu do serwisów społecznościowych i wykorzystanie ich w edukacji – na funkcjonowanie uczniów równolegle w ich przestrzeniach komunikowania. Co ciekawe, dorośli nie działają na co dzień tak, jak wymagają tego od uczniów w klasie. Tylko niektóre zawody nie pozwalają na sprawdzanie przynajmniej od czasu do czasu powiadomień z telefonu i są to najczęściej usługi, ledwo pozwalające pracownikom zarobić na życie. Zakazy szkolne oderwane są zatem od codzienności, do której szkoła ma przygotowywać.
2. Szkoła: oderwanie od życia, skrawki wiedzy i tłumienie kultury
Brak związku z rzeczywistością pozaszkolną, który wyraża się w zakazie korzystania z komórek, oznacza, że szkolimy uczniów, aby skupili się na przestrzeganiu klasowych praktyk w zakresie zatrudnienie. Oznacza także tłumienie kultury, która odzwierciedla funkcjonowanie innych środowisk pracy niż fabryczne, a to właśnie środowisko jest moim zdaniem promowane przez szkołę przy sprowadzaniu uczniów do roli pracowników przy taśmie, którzy nie mogą jednocześnie być w pracy i w przestrzeni społecznościowych serwisów. Zdaniem Garcii:
(…) polityka korzystania z technologii w szkole wzmacnia historyczne, systemowe nierówności.
3. Nauczycielska kontrola i władza
Szkoły decydują się na zakazy związane z korzystaniem z nowych technologii, ponieważ mogą w ten sposób zaznaczyć swoją władzę i kontrolować uczniów. Przypomnijcie sobie pomysły w rodzaju wkładania smartfonów do pudełek w trakcie lekcji, tak by z nich nie korzystać. Albo tworzenie stref wolnych od telefonów komórkowych. Oczywiście mówi się, że to sprzyja komunikacji, kontaktom międzyludzkim, ale w rzeczywistości jest to w mojej opinii odzieranie ludzi z indywidualności, z tożsamości, którą wyrażają i podkreślają korzystaniem ze swoich urządzeń. Uważam również, że to zmuszanie do używania oficjalnego języka przez zakazywanie używania języka rówieśniczego, którego częścią są obecnie gify, emoji, skróty językowe, memy, przeróbki zdjęć, selfie z nakładkami graficznymi itp. Smartfony zagrażają zatem nauczycielskiej i szkolnej potędze. Jak mówi Garcia:
Siła nauczycieli jest zagrożona przez destrukcyjne praktyki technologii mobilnych.
Destrukcyjność należy rozpatrywać jednak raczej z perspektywy nauczycieli, bo uczniowie nie patrzą na technologie w ten sposób. I dodaje, że zamiast podążać za zmieniającym się światem, podwajamy egzekwowanie od uczniów oraz wzmacniamy karną politykę.
To wszystko przypomina, że szkoły funkcjonują w przemysłowym, fabrycznym modelu. Mamy dzwonki zarządzające koniec jednej zmiany i początek kolejnej, rozdzielamy uczenie się na rozłączne części i konstruujemy fizyczną i społeczną przeztrzeń szkoły tak, by wyciszać indywidualne głosy.
4. Brak empatii = brak wspólnoty. Rugowanie uczniowskiej tożsamości
Fabryczny model relacji przyczynia się do braku kontaktów pomiędzy uczniami i nauczycielami. Nauczyciele patrzą na uczniów jako grupę, która opiera się szkole, a część uczniów rzeczywiście stosuje opór (wskazywali na to w książce „The Class” również Sonia Livingstone i Julian Sefton-Green, pisząc o przywiązaniu do kanałów komunikowania przez nauczycieli i uczniów). Przy czym zdaniem Garcii najważniejsze dla uczniów jest zaufanie. A szkoły, zwłaszcza skupione na wynikach testów i mające aspiracje do bycia najlepszymi, nie mają czasu na zrozumienie dla uczniów przez nauczycieli, na empatię i na budowanie zdrowych relacji. Refleksja nad zaufaniem w szkole wymaga także refleksji nad rolą telefonów, które de facto nie są telefonami. Należy pamiętać, że to indywidualne narzędzia zawierające osobiste informacje i służące również do budowania tożsamości. Odwołując się do słów Garcii uważam, że zabieranie telefonów, zakaz ich przynoszenia do szkoły, chowanie do koszyków, szafek itp., to okazywanie uczniom braku szacunku dla tego, kim są. To zakaz bycia sobą i przymus bycia/stawania się kimś innym, kimś, kto nie jest podmiotem, a jedynie trybem w fabrycznej produkcji, jaką prowadzi szkoła. A Garcia wskazuje, że telefony służą m.in. publicznemu potwierdzaniu własnej tożsamości
Od dzwonków przez obudowy po zawartość ekranów, to co widać i słychać przez mobilne urządzenia jest odbiciem tożsamości ich użytkowników.
5. Smartfon – pierwszy krok do zaufania i zaangażowania
Urządzenia mobilne mogą przyczyniać się do budowania platformy porozumienia pomiędzy uczniami i nauczycielami. I Garcia zachęca nauczycieli, żeby o smartfonach myśleli jako sprzętach, które mogą ich prowadzić do zdobywania uczniowskiego zaufania i narzędziach pozwalających na wspólne, edukacyjne angażowanie się. Jego zdaniem nie chodzi o to, żeby zdobywać wciąż nowe, cyfrowe przestrzenie i tworzyć coraz bardziej złożone artefakty. Urządzenia wykorzystywane przez uczniów służą do podkreślania i dzielenia się własną tożsamością, oraz do ogarniania ich złożonych tożsamości. Moim zdaniem bez próby zrozumienia tego i wyjścia uczniom naprzeciw, obecny system edukacyjny będzie coraz to bardziej wynaturzał relacje pomiędzy różnymi grupami uczestników formalnej edukacji.
6. Odeprzeć krytykę – komórka jako rozpraszacz
Sądzę, że można dużo mówić o relacjach, urządzeniach pozwalających na budowanie tożsamości, dostępie do informacji, komórkach jako dodatkowych bankach pamięci i narzędziach pozwalających na używanie uczniowskiego kodu, niekoniecznie jednak będzie to przekonujące dla nauczycieli. Z pespektywy systemu edukacyjnego diagnoza tego rodzaju i krytyka szkolnych zakazów niczemu nie służą. Komórki rozpraszają uwagę i odciągają od lekcji. Szkoła patrzy z pozycji dorosłego zarządcy, który mówi, niestety, niewolnikom, co i kiedy mają robić, jak się odzywać, jakiego używać języka i zabrania podkreślania odwołania do własnych korzeni, manifestowania własnej, czasami mocno złożonej i nierozerwalnie związanej z cyfrowością, tożsamości. Garcia na zarzuty o rozpraszaniu, które określiłbym jako konserwatywne, rodzaj zasłony dymnej mającej przykryć coraz większe trudności w utrzymywaniu systemu niedopasowanego do rzeczywistości technologii cyfrowych, odpowiada krytyką:
(…) kiedy mówimy o urządzeniach medialnych rozpraszających dzieci, powinniśmy spojrzeć krytycznie, czy materialny aspekt szkoły wart jest tego, by żądać uwagi pokolenia uczniów, którzy mają wiele, wiele innych sposobów uczenia się, interakcji i uspołeczniania.
Potrzeba zatem nowych pomysłów dydaktycznych, rozwiązań systemowych, ale także uznania, że telefony są częścią rzeczywistości uczniów. Na tyle istotną, że nieustanne mówienie o nich w kontekście cyfrowych zagrożeń, pożerania czasu, rozpraszania uwagi na lekcji itp. nie ma sensu. I służy tylko interesom tych, którzy chcą utrzymać instytucjonalne, ale i społeczne status quo.
Wpis zrealizowano w ramach stypendium z budżetu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.