Rezygnacja z aplikacji wiąże się z rezygnacją z metod, które mogłyby jeszcze lepiej przyczyniać się do realizacji celów edukacyjnych, gdyby były wykorzystywane z użyciem narzędzi cyfrowych.
Promowane od lat hasło rozwijania umiejętności w zakresie współpracy przewija się m.in. przez nową podstawę programową kształcenia ogólnego (przynajmniej na etapie klas I-III – tę część najlepiej przestudiowałem). O współpracy w ogóle dużo się mówi w edukacyjnym kontekście, co w pewnym sensie jest absurdalne z uwagi na nastawienie systemu edukacyjnego na weryfikację indywidualnych osiągnięć po każdym szczeblu kształcenia. Było tak przed ostatnią reformą i nie zapowiada się na zmiany. Projekt gimnazjalny, który dawał przestrzeń na chwilowe odejście od standardowego myślenia o szkolnej edukacji, kończy się razem z gimnazjum. Szczęśliwie organizacje pozarządowe i instytucje kultury mogą w pewnym sensie dopełniać szkołę, realizując zajęcia i spotkania edukacyjne poza logiką szkolnej instytucji i indywidualnego rozliczania za efekty. Swoją drogą od dawna zadziwia mnie, że za słabe efekty edukacyjne rozlicza się uczniów i uczennice a nie nauczycielki i nauczycieli, ale formalna edukacja potrafi zaskakiwać, pomimo pozornej prostoty i przewidywalności. Dzisiejsze media cyfrowe pozwalają na wspólne działania edukacyjne wykraczające poza pracę w grupie przy jednym stole przez określony czas lekcji, warsztatu czy innego spotkania.
Wykorzystując media mobilne młodzi ludzie mogą dzielić się notatkami, nagrywać otaczające dźwięki i własne przemyślenia, robić zdjęcia i wideo z miejsc, które odwiedzili, wrzucać je następnie do wspólnego dysku w chmurze oraz tworzyć wspólne teksty, prezentacje itd. Oczywiście, kwestia korzystania z chmury jest dyskusyjna z uwagi choćby na bezpieczeństwo danych. Możliwości jednak istnieją i są szkoły, które korzystają z narzędzi np. Google lub Microsoftu, ułatwiając także nauczycielom dostęp do uczniowskich prac, kolektywnie przygotowanych efektów edukacyjnych itp. Są to jednak wyjątki, związane z nastawieniem dyrektorów placówek (zerknijcie na blog Oktawii Gorzeńskiej – eduzmieniacz.com), nauczycieli i często także rodziców. Podczas prowadzonych na uniwersytecie zajęć jestem zdziwiony niemal za każdym razem, kiedy pokazuję studentom i studentkom narzędzia do wspólnej pracy w sieci. Wystarczy pad lub dokument tekstowy, w którym mogą wspólnie pisać z różnych urządzeń przez sieć i okazuje się, że dostarczyłem im wiele radości, ale i pokazałem narzędzie, które potencjalnie można wykorzystać, ponieważ zatrzymali się na etapie korzystania z grupowej poczty e-mail (jeden adres dla wszystkich) i grupy na Facebooku, ewentualnie konta w chmurze, gdzie można przesyłać pliki. Nikt nie pokazał im wcześniej możliwości współpracy za pomocą narzędzi, które „leżą na ulicy”, a dokładniej – mają je w swoich kieszeniach od przynajmniej kilku lat.
Wpis zrealizowano w ramach stypendium z budżetu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.