Jak uczyć (się) o bezpiecznym korzystaniu z mediów cyfrowych? Co jest najważniejsze dla młodych ludzi, a co warto powiedzieć rodzicom? Czy młodzi dorośli mogą powielać błędy i stereotypy utrwalane przez media, nauczycieli i otoczenie?

Fot. Zdjęcie z pracowni ze slajdem z jednej z opowieści i plakatem, który stanowi część wystroju sali.
Zaintrygował cię tytuł? Zastanawiasz się, skąd połączenie gier, cyberprzemocy, substancji szkodliwych i wirtualnego świata? Otóż – użyłem tytułu jednej z opowieści przygotowanych na prowadzonych przeze mnie zajęciach. Studentki tworzyły ostatnio książki obrazkowe, poświęcone tematyce bezpiecznego korzystania z mediów. Inspiracją był Storybird, ze swoją pokaźną kolekcją grafik i prostym edytorem, ale że w nowej odsłonie wymagać będzie miesięcznej opłaty, do tego nie do końca umożliwiał łatwą realizację wszystkich punktów wymyślonego zadania, użyliśmy… Google Dysku (podobne zadanie zrealizowałem w ostatnich dwóch, może więcej latach z wieloma grupami na różnych zajęciach, z planowanym efektem kierowanym do różnych odbiorców; testowaliśmy zarówno Storybird, jak i Google Dysk i każde narzędzie ma swoje mocne i słabe strony – różnią się np. dostępem treści do natychmiastowego użycia, możliwościami współpracy w sieci przez grupę twórców i innymi aspektami).
Założenie było proste – edukacyjny charakter – celowo opowieści miały rozbudzać ciekawość, budzić emocje, skłaniać do zastanowienia nad dalszym ciągiem narracji, pozwalać na stawianie pytań, rodzić wątpliwości odbiorców. Studentki kierowały mini książki do rodziców nastolatków, żeby zastanowić się, jak forma sprawdzałaby się np. przy okazji spotkań z rodzicami, warsztatów kierowanych do nich itp.
Dodatkowo wprowadziłem „kreatywne utrudnienie” – kości Storycubes, ale w wersji aplikacji. Nie skorzystaliśmy z fizycznych kości, ponieważ apka pozwala na nieco więcej – można łatwo dokupić kolejne zestawy i kosztują od kilku do dziesięciu złotych, a nie kilkadziesiąt jak w przypadku tradycyjnego produktu. Aplikacja pozwala również na ustawienie, z jakich zestawów ma jednocześnie losować i ile kości, co poszerza możliwości i zwiększa kreatywny potencjał narracyjny. Każda książka miała składać się z minimum dziewięciu kart. Zadanie zrealizowały trzy grupy studentek i studentów pedagogiki podczas zajęć „Edukacyjne zastosowanie komputerów”, ale jak pisałem – podobne robiłem już wielokrotnie, ponieważ mocno angażuje twórców (czasami nie chcą wyjść z pracowni po skończonych zajęciach).
Jednodniowe zajęcia z trzema kolejnymi grupami I roku pedagogiki, jeszcze bez wybranej specjalności (ale bez opcji wyboru pedagogiki specjalnej lub wczesnej edukacji, ponieważ to w UG odrębne kierunki) pozwoliły mi wysłuchać i obejrzeć piętnaście historii przygotowanych w kilkuosobowych grupach podczas 90 minutowych zajęć, z możliwością dokończenia poza uczelnią i kilkoma- kilkunastoma minutami na dokończenie zadania na zajęciach, podczas których odbyły się prezentacje narracji. Tytuły wystąpień były następujące:
– „Dramat czarnej kaczki”,
– „Kto gasi światło?”,
– „Niebezpieczne spotkanie”,
– „Czarownica i jej wnuczek”,
– „Żółw, żaba i rzezimieszków gromada”,
– „Mariusz kontra hasło”,
– „Internetowa śmierć”,
– „Bezpieczny internet”,
– „Internetowy przyjaciel”,
– „Tajemnicza rodzina”,
– „Masz wiadomość”,
– „Przygody Tadeusza i Maurycego”,
– „W wirtualnym świecie. Gry, cyberprzemoc, substancje szkodliwe”,
– „Druga twarz Marysi”,
– „Internetowe tajemnice”.
Jak sądzicie, ile z nich dotyczyło kontaktu z nieznajomym/nieznajomą, który/a chce wykorzystać zagubioną młodą osobę?
Dziewięć skupiało się głównie na niebezpiecznym kontakcie z nieznajomym. Młody człowiek szuka kontaktu z obcymi, bo ma problem i zapewne ktoś go oszuka, bo obcym nie wolno ufać, zwłaszcza tym w Internecie (jedna historia pozwalała na budowanie zakończeń i nie zakładała spotkania kogoś na pewno złego po drugiej stronie). Trzy dotyczyły oderwania od świata – świat to ten namacalny – i nagłe uzależnienie bez powodu (z boku wygląda to, jakby ktoś dostał paraliżu i wydział tylko ekran, brak podania przyczyn, rysowania kontekstu, szukania powodów w relacjach z rodziną, rówieśnikami itp.). Dwie poświęcono tworzeniu hasła, otwartym („niewłaściwym” dostępie do wi-fi w społeczności, która po kontakcie, wiadomo, ze złymi nieznajomym zamyka się na obcych i siebie nawzajem) i hakerach. Jedna dotyczyła upokorzenia w szkole przez materiały opublikowane w sieci. Kontakt i np. kradzież pieniędzy z konta czasami przeplatały się w narracjach.
Piszę o zrealizowanym zadaniu, bo jego efekty kolejny raz mnie zaskoczyły. Otrzymałem wiele opowieści odwołujących się do zagrożeń, o których mówi się najczęściej i które często omawiane są przez media, zwłaszcza kiedy wydarzy się nieszczęście. Niektóre tematy były omówione mocno skrótowo, a wiele się po prostu nie pojawiło. Mogło to wynikać z kilku powodów, wymieniam kilka możliwych:
– celu zadania, czyli przygotuj opowieść edukacyjną dla rodziców nastolatków,
– próby wstrzelenia się w oczekiwania prowadzącego (a ze szkoły pamięta się prawdopodobnie głównie wątki z zakresu cyberprzemocy, więc czego można oczekiwać i również o czym się wie?),
– użytych zestawów kości do budowania narracji – poza standardowym również „Poszlaki” i „Baśnie”, przez co wzrosły szansę na wylosowanie symboli potwora, trupa, księżniczki, wieży, głębokiej studni itp.
Dla mnie ważne jest, że efekty studenckich prac, po omówieniu i krytyce, mogą być świetnym materiałem do działań edukacyjnych. Otwierają, po uzupełnieniu wynikami badań – a skorzystałem z najnowszych infografik z EU Kids Polska – pozwalają na lepsze zrozumienie podejmowanych np. przez rodziców działań, ale i wyjaśniają użycie stereotypów i kalek znanych i wypromowanych motywów w opowieściach.